piątek, 2 listopada 2018

o kuchni

Na pierwszy ogień będzie o kuchni. Jak ją zobaczyłam pierwszy raz to się załamałam
Była ona ciemna, mała i mega źle rozplanowana. Jednak gdy się nad nią pochyliłam okazało się, że mimo tego iż jest pomieszczeniem przechodnim ma dwie całkiem długie ściany, na których można by umieścić meble. Na trzeciej ścianie można przesunąć otwór drzwiowy i też uzyskać całkiem długą ścianę. Nie było też żadnych przeciwwskazań do powiększenia okna i tu momentalnie oczami wyobraźni zobaczyłam siebie serwującą obiad na tarasie... tym sposobem powstał wstępny szkic kuchni.



Jak się potem okazało upchniecie mebli i sprzętów uwzględniając moje wymagania wcale nie było takie proste. Lista wymagań:
- piekarnik w słupku
- długi blat roboczy
- dużo pojemnych szuflad
- szafki wiszące na jednej ścianie
- duża lodówka
- zabudowana kuchenka mikrofalowa
- miejsce do wspólnych posiłków lub odrabiania lekcji przez Babiszonki, gdy ja gotuje obiad
- koniecznie drzwi tarasowe

Ogólny koncept to biało, jasno z kapką czarnego i odrobiną surowości.
punktem wyjścia były kafelki. Od początku wiedziałam, że w mojej kuchni pojawią się heksagony na ścianie. To wokół nich budowałam resztę. Meble chciałam maksymalnie proste w kolorze białym. Takie miałam we wcześniejszej kuchni i sprawdzały się bardzo dobrze. Idealne dla mnie okazały się białe fronty VOXTORP z Ikei. Mają one wbudowany uchwyt, takie jakby wgłębienie od góry.  Blat też planowałam biały, ale ostatecznie po namowach Mr. G poparłam jego postulat, aby blat był w kolorze drewna. Tak w kolorze drewna, a nie drewniany. Obraz Babiszonków gotujących na drewnianym blacie nie wróżył niczego dobrego. Miałam mnóstwo obaw, że będą brzydkie plamy, których nie będzie się dało pozbyć. To kłóciło się z moim przekonaniem, że dom jest do mieszkania, a nie podziwiania, stąd też postawiliśmy na laminat.
Na podłodze są kafle. Mamy takie same na całym parterze. Duże 60x60 cm imitujące beton. Nie chciałam ciąć powierzchni rożnymi wzorami płytek. Ściany zaplanowaliśmy białe. Jasne i przestronne wnętrza to coś co uwielbiam. 
Tak dobrze widzicie. W kuchni jest kawałek kolorowej ściany. Nie mogłam się powstrzymać gdy zobaczyłam ten kolor na żywo. Powder pink od Beckersa skradł moje serce.

Jeśli chodzi o sprzęty AGD to świadomie zdecydowaliśmy się na wolnostojącą lodówkę, w końcu trochę nas jest. Te do zabudowy mają mniejszą pojemność. Chorowałam na SMEGa ale jego cena i raczej liche wnętrze skutecznie mnie zniechęciły. Piekarnik i indukcja miały być białe. Nie ukrywam sporo się naszukałam tych sprzętów w kolorze białym, które zmieściłyby się w naszym budżecie. Na szczęście  udało się (po pół roku użytkowania wiem, że biała indukcja to najlepsza decyzja jaka mogłam podjąć). Zmywarkę i mikrofalówkę mieliśmy ze starego mieszkania. Mikrofala jest wolnostojąca i teraz siedzi w szafce nad piekarnikiem. Jak wyzionie ducha kupimy pewnie taką do zabudowy. Na myśl o montowaniu zmywarki w słupku Ikei, pod piekarnikiem, dostaje dreszczy. Co się mój Mr. G nagimnastykował, żeby zmywarka miała front ( o matko i córko) wielkie pokłony dla Niego za to ostatecznie jest i działa.

Nadal brakuje jeszcze kilku elementów. Niektóre mam już wybrane, tylko czasu na realizacje brak. Innych wciąż poszukuje. Dawkuje sobie tą przyjemność urządzania. 
Moim zdanie wyszło nam całkiem fajnie, jak myślicie? 


Zastanawiałam się czy wrzucać konkretne nazwy i linki do produktów, ale uznałam, że by Was to przy nudziło. Jeśli macie jakieś pytania o kuchnie lub przedmioty, które w niej są, to śmiało piszcie. Chętnie odpowiem :)
Wrzucę Wam, tak dla przypomnienia, jak nasza kuchnia wyglądała gdy kupiliśmy ten dom.