Biel darze miłością ogromną, a i do czerni powoli się przekonuje.
Takie zestawienie chyba nie wpływa na naszą psychikę...
choć zaczynam się nad tym zastanawiać obserwując moje dziewczynki.
One dziczeją.
Te moje babiszonki to chyba się ostatnio zmówiły.
Ledwo z jedną się uporam, to już trzeba pędzić na ratunek drugiej.
Dziwi mnie to, że one takie rozbrykane są tylko jak tatuś jest w domu,
ale na pomoc to mamusie się wzywa.
Chyba zacznę wielbić dotąd znienawidzone popołudniówki mr. G.
Jak jesteśmy same wszystko wygląda inaczej jakoś tak spokojniej.
Dziś drugi dzień tej popołudniowej zmiany.
Troszkę zdąrzyłam odsapnąć od tych dziewczynkowych szaleństw,
ba nawet mam jedna rzecz do pokazania :)
Od dawna ten pomysł krążył w mojej głowie.
Chodziło o doprowadzenie tego oto abażura do stanu używalności
Stare to to było. Nikomu nie potrzebne.
Kolor tez nijaki taki ni beżowy, ni kremowy taka brudna ściera.
Ja jednak od początku wiedziałam, że coś da się z nim zrobić.
No i się zrobiło moimi łapkami
Egzemplarz ten nasz pokładowy elektryk już zainstalował w łazience.
Do tej pory w łazience wisiała tylko żarówa na kablu (na skutek samowolki remontowej mr. G podczas mojej obecności na porodówce).
Zawieszonego abażuru Wam chyba nie pokażę, bo nasz aqua park to widok dla ludzi o naprawdę mocnych nerwach ;P
aaaa no i dziś WALENTYNKI :)
ja chciałabym Wam życzyć dużo miłości,
w tej naszej
ściskam :*
Urocze! Ja mam ostatnio ochotę wszystko w domu wełną okryć. Ale to pewnie przez mrozy :)
OdpowiedzUsuńZebra zastąpiła "ścierę" :) Świetny pomysł. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń