niedziela, 29 stycznia 2012

PASIASTY

Moje piątkowe naładowanie przełożyło się na ukończenie pledu dla Lenki
PASIASTY, bo to o nim mowa miał być kocykiem dla Kiki.
Przedobrzyłam z rozmiarem i tym sposobem Lena ma kolejną szydełkową narzutę na wyrko.
Lenka nie mogła się już doczekać nowego kocyka.
Także zanim mogłam położyć go na łóżku odbył się iście dziki taniec radości.



Potem Lena zażyczyła sobie sesje na swoim kocyko-dywanie


Oj ileż było radochy.

Jestem ciekawa, która wersja Lenkowego wyrka Wam się bardziej podoba kwiatuszkowa czy pasiasta?
ps. nadal myślę nad zmianą poduch narazie jestem na etapie wiem, że chcem....

piątek, 27 stycznia 2012

Poproszę o KOPA

No i nareszcie....
dziewczynki w wyrkach, a ja mogę odsapnąć.
Ten utworek daje mi kopa, więc wszyscy grzecznie ładujemy się teraz pozytywną energią :D
Oj zaraz chyba pół naszego kwadratu posprzątam, moje ciałko samo chodzi, a jak u Was?
My dziś miałyśmy nie lada wyzwanie,
a mianowicie już od 9 rano miałyśmy wolną chatę (M. miał szkolenie),
i nadal mamy he he.
Bałam się czy M. będzie miał do czego wracać :P
Jak widzicie piszę do Was, czyli chata stoi, wszyscy zdrowi :D
Chyba dobrnęłyśmy z dziewczynkami do tego etapu, że idziemy ku lepszemu.
Można by uznać, że pierwszy etap naszego docierania się został zakończony pomyślnie :)
Myślałam, że będę bardziej wykończona po taaakim dłuuugim dzionku z nimi,
a tu niespodzianka, było fajnie.
Lena nawet zrobiła mi masaż, oby tak dalej prywatne spa w domciu, ech nie mam nic przeciwko.
Kurcze, ale mam dobry humor.
Przez te rytmy to bym jakieś wyjście do ludzi z miłą chęcią zaliczyła, może nawet z baletami....
Klepie tego posta do Was i już chyba 8 raz sobie tę "Małgośkę" włączyłam, czy można się uzależnić???
Tak sobie pomyślałam, że wrzucę sobie takie energetyczne utworki na mój fołnik
i będę sobie słuchać podczas robótek, tylko czy mi się włóczka nie zapali od tempa pracy :D
no i jeszcze muszę jakaś listę utworków pozytywnie nakręcających stworzyć, może mi pomożecie?
Na pewno macie swoje ulubione kawałki, które dodają Wam kopa.
Byłoby fantastycznie gdybyście zechciały się nimi podzielić.
Mam nadzieję, że moja propozycja przypadła Wam do gustu
i pozytywnie Was nastawiła to rozpoczynającego się weekendu :D
ściskam :*

środa, 25 stycznia 2012

WIO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

U nas dziś cuda się dzieją.
Wszystko za sprawą kolejnej upolowanej zdobyczy, którą jest koń.
Nasz nowy zwierz upolowany został w Netto za powalająca kwotę 10PLNów.
My mamy chłopczyka, kUń ma bandanę, ale Lenie się ona nie widzi, więc namiętnie mu ją ściąga.
W moim netto była jeszcze siostra tego osobnika w postaci białego jednorożca.
Gadżet idealny na bal karnawałowy, a mamy ich teraz zatrzęsienie.
Stąd też mój pomysł, aby podzielić się namiarami.
Lenia żaden bal niepotrzebny
wioooooo

wtorek, 24 stycznia 2012

Codzienność

U nas codzienność.
Tatuś ciosa znienawidzone przezemnie popołudniówki,czyt. ja nie mam czasu na nic.
Jak na złość, bo głowa pełna pomysłów.
Tak to już jest, że szewc bez butów chodzi.
Nasza Kika nadal nie dorobiła się kocyka


Zaczęłam robić dla niej kocyk, ale w trakcie okazało się, że przeholowałam z wielkością.
Tym sposobem Lenka będzie miała kolejną narzutę na łóżko, która już już się kończy robić.

Lenka odkryła nową pasje - ŚPIEWANIE.
Wierzcie mi ja naprawdę bardzo kocham moją Lenusię,
ale jak ona wpadnie w trans i wleci na te swoje soprany,to to...to święty tego nie wytrzyma.
Skubana nas nie oszczędza, daje czadu od samego rana.
Zasiada przy kompie:
"Mama chcę chuchawkę"
Jak już znajdzie słuchawki zakłada na łepetynkę i pyta
"a gdzie moja kosenka? chce rihane"
i tu ja muszę odpalić youtuba i Lenkową piosenkę
"o jest"


No i Lena daje czadu

Nawet nie daje się uczesać( z takim tapirem wstaje każdego ranka), 
zdjąć pidżamaski tez nie ma czasu.


W wersji light Lena na melodię swojego hitu śpiewa co jej ślina na język przyniesie,
ale są to normalne słowa, więc całkiem przyjemne, a czasem komiczne jakie historyjki wymyśla.
Jak już wpadnie w trans to i ze 20minut siedzi i słucha w kółko no i pieje wersji hard lub light :)
no a ja mam wtedy chwilkę na dla siebie.

ściskam Was

piątek, 20 stycznia 2012

Małe przyjemności

Każdy z nas tak czasem ma.
Myślę o takiej chęci na jakąś drobnostkę poprawiająca humor.
Dziś mnie dopadło,
dlatego sprawiłam sobie przyjemność nabywając droga kupna taki oto czasoumilacz
Po prostu nie mogłam się powstrzymać, no bo jak przejść obojętnie takiego cudeńka ???
Już się nie mogę doczekać....za chwilę napiję się z niego naszej "pierwszej kawki" :D

Ostatnio udało mi się też wygrzebać w lokalnym "wszystko po...." cukiernicę

Co prawda nie jest moim ideałem, ale jej cena 5,99 rekompensuje wiele.
Teraz moje dwa nowe nabytki mają swoje honorowe miejsce na półce w kuchni
(aby zawsze były po ręką) koło mojej ukochanej Kulki (o niej było TU )

Jestem w trakcie poszukiwania reszty mieszkańców mojej półeczki.
Ciekawa jestem czy kiedyś te poszukiwania dobiegną końca.
Szukam m.in. maselniczki w fajnej formie z możliwością używania w kuchence mikrofalowej.
Ja jestem z tych co zawsze zapominają wyciągnąć wcześniej masło z lodówki, a tak to siup do kuchenki 10s. i gotowe.
Jakbyście się gdzieś na taką na działy to dajcie cynk.
Będę czekać........
Pa

czwartek, 19 stycznia 2012

Potrzeba matką wynalzaku

To stwierdzenie jest stare jak świat, ale jakże prawdziwe :D
Lenusia jakiś czasu temu podczas wizyty w szwedzkim sklepie na I, 
zapłonęła miłością wielką i bezinteresowną do tablic, na których można pisać kredą.
Tatuś obiecał, że zrobi.
Od tego czasu gdziekolwiek Lena spotykała swą miłość molestowała ją bezgranicznie.
Postanowiliśmy popełnić Lenie tablicę na środkowych drzwiach jej szafy.

Czas mijał i ciągle "coś" przeszkadzało, a to brak czasu, a to trzeba by po farbę jechać, itd.
W końcu M. nabrał chęci i chciał "tworzyć" tablicę, no ale nadal nie było farby,
wtedy dostał olśnienia, że ma w piwnicy zwykłą olejną czarną w macie 
i to nią mógłby potraktować szafę.
Jak pomyślał tak też zrobił i tym sposobem mamy mega ekonomiczną produkcję tablicową.

Za łapacza pyłu robi półka Ribba sprawdza się w tej roli świetnie.
A Lenusia hmmm, Lenusia jest zachwycona swoim wymarzonym skarbem.




ps. Bardzo dziękuje za odwiedziny, no i rady dotyczące organizacji, o której była mowa TU 
       Wszystkie grzecznie studiuje, a wręcz pochłaniam w nadzieji na ratunek.
       Jestem spragniona kolejnych rad, liczę na Was

ps2. dziś gdzieś usłyszane, bardzo mnie rozbawiło
      - Jak się nazywa dziecko krowy?
      - No przecież to poKROWIEc

trzymajcie się

środa, 18 stycznia 2012

Akcja ORGANIZACJA

Jak to u Was jest z organizacją czasu?
Jesteście poukładane?
Czy może wiecznie czas ucieka Wam przez palce?
Codziennie kierujecie się tym samym schematem?
Może planujecie tylko zadania na dany dzień,
a ich wykonanie ustalacie na moment kiedy akurat Wam wygodnie?
Jestem bardzo ciekawa, bo chyba potrzebuje inspiracji.
Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że nie wykorzystuje czasu w 100%,
zaczęło to się jeszcze w ciąży.
Czuje, że gdybym lepiej wszystko zorganizowała -  zaplanowała wszystkie obowiązki,
to udałoby mi się szybciej "odbębnić" i mogłabym poświęcić się przyjemniejszym sferom życia :D
Od nowego roku staram sobie zadania "dodatkowe"
(czyli nie: pranie, odkurzanie, itd.) zapisywać w kalendarzu.
Dzielę je tak, aby dziennie wypadało około 5 takich zadań.
Staram się je doprecyzować np,
zamiast napisać wystawić aukcje na allegro rozbijam to na 2 zadania:
   1. zrobić fotki przedmiotów
   2. wystawić aukcje.
Dzięki temu jeśli zdąże zrobić tylko fotki nie leci mi całe zadanie jako
NIEWYKONANE (ech jak ja nie lubie tego słowa).
Za to na obowiązki codzienne nie mam żadnego patentu działam chaotycznie,
zaczynam wszystko naraz, jeszcze dziewczynki się odezwą i już mamy mały sajgon.
Przeważnie kończy się to tak, że
>>dziewczynki marudne (Kika uczy się od siostrzyczki, różnych technik jeczących),
>>ja próbuje je czymś zająć, przy czym ciągle kombinuje:
jakby tu wyrwać chwilę na ukończenie zaczętych prac domowych.
Tu próba okiełznania Leny podczas gotowania obiadu,
miała za zadanie mieszać mizerię na obiadek

Lena koniecznie musiała skosztować czy mizeria jest wystarczająco dobra.

Kosztowanie trwało dłuuugooo....

Mizeria okazała się "badzo dobla", niestety do obiadu dotrwały resztki.

Generalnie efekt moich działań, które mają okiełznać haos jest mizerny. 
Kończy się na tym, że obie strony są umęczone wraca M. i mówi
"co wyście tu robiły?" patrząc na mieszkanie w stanie kęski żywiołowej.
Czy u Was też tak jest,
czy tylko ja jestem tak totalnie nieporadna w ogarnianiu domu i dziewczynek jednocześnie?
Chyba łapie doła........
Potrzebuję pozytywnej energii, może macie jakieś ciekawe patenty na ogarnianie całości,
no i bedziecie tak miłe i się nimi podzielicie co?
Byłoby świetnie.
Takie światełko w tunelu, że jednak można dać radę i trzeba próbować.

Mam nadzieję, że będzie lepiej.
Szydełkowo idzie nowe

Misio z fotki jest Lenusi, ledwo zlazł z szydełka i już małe łapcie go porwały wrzeszcząc
"Mamusia źrobiła dla Lenusi Misia, jesce chcem potwolka".
To mój totalny debiut stworkowy i jestem zadowolona, choć już wiem co mogłam zrobić inaczej.
Każdy wzór trzeba "przetrawić "po swojemu.
Liczę, że pozytywne zdarzenia na jednej płaszczyźnie pobudzą do działania te inne..........
no przecież trzeba w coś wierzyć, co nie?

niedziela, 15 stycznia 2012

Biało

no i nie mam na myśli śniegu, a szkoda.
U nas jak raczy coś tam padać, to odrazu znika.
Lenka już biega, z wypiekami na polikach od okna do okna i pyta kiedy pójdziemy na sanki,
a tu KLOPS.....  :/
U nas biało z innego powodu, ostatnio powstał pledzik bliźniaczo podobny do tego Lenkowego.

Teraz widzicie, że nie ściemniałam pisząc, że dzielnie pracuje :)
Lence strasznie podoba się wzór w "kwiatuszki"

Zdjęcie bez Lenusi to zdjęcie stracone.

Pledzik ma ok.1,3x1,5m.
"Kwiatuszki" są mulicolorowe, a tło białe.
Lenka to chyba jakąś modelką zostanie, no Gwiazda jedna :P

Właśnie wysłuchałam pogody, nadchodzą śniegi.
Nasze tereny też ma okiełznać śnieżne szaleństwo (Lena chyba oszaleje ze szczęścia),
więc trzymajcie się cieplutko :)

piątek, 13 stycznia 2012

Mamy weekend

Mamy weekend, a dokładniej weekend Mamy.
Każda mama wie, że nie ma czegoś takiego jak weekendowa beztroska przy dzieciaczkach.
Ciągle wiernie stoimy na straży i doglądamy naszych pociech.
24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, 365 dni w roku,
całe nasze życie od momentu pojawienia sie Stworków.
Ja niewyobrażam sobie, żeby moje życie mogłoby wyglądać inaczej.
Dziewczynki są kochane. Kika śpi, pieknie je i zagląda na tego dziwnego ludzia,
który wiecznie ją ślini i drze się przy głowie.
Lena ciągle powtarza "ja badzo kocham Kingusie, kocham badzo badzo"
i zaciska rączki w objęciach coraz mocniej (na szczęście na samej sobie).
Pierwsza rzecz, którą robi jak wstaje to każe mi się odsunąć od łóżeczka,
bo ona musi Kike zobaczyć.
Ilości buziaków jaką Lena popełniła na Kindze zliczyć sie nie da.
Dziś zostałam rozłożona na łopatki.
Kinga śpi na salonach w swoim leżaczku, my z M. razem krzątamy się w kuchni,
nagle do kuchni wparowuje Lenka i od progu krzyczy: "już jest galazu, już jest galazu".
Oboje z M. patrzymy na siebie zdziwieni i nie wiemy o co tej naszej bździągwie chodzi.
Uznałam, że trzeba obejść mieszkanie i zorientować się w sytuacji.
Wystarczyły dwa kroki i już wszystko wiedziałam.
Taki widok ukazał sie moim oczom

Lenka uznała, że bujaczek Kiki to autko i jeździła nim z Kiką po pokoju.
Po jeździe trzeba było zaparkować, więc wjechała Kiką do garażu...


Lena była z siebie ogromnie dumna.
Ja zamarłam, zaczełam się bać tego co jeszcze Lenie może przyjść do główki.
Przy naszej Bardzo temperamętnej Leonidzie takich komicznych syutuacji jest ogrom.
Chciałabym jaknajwięcej z nich zapamiętać.

Ps. Dziś udało nam się upolować fajną książkę.
Lenusia jest z niej zadowolona, a to dla mnie najważniejsze.

Rozmiar A4, księga jest gruba i ciężkawa.
Jest bardzo kolorowa ma dużo mniejszych i większych ilustracji.
Dłuższa bajeczka jest podzielona na kilka odcinków, takich na pół strony dużą trzcionką.
Miałayśmy od dziś zacząć czytać ja przed spankiem, ale Lena padła.
Nabyłam ją w Biedronie za całe 9,99 :)
Będąc w B. widziałam puszki, o których pisałam TU 
Było sporo okrągłych i parę prostokątnych, jestem bardzo ciekawa czy Wam udało się je kupić....

czwartek, 12 stycznia 2012

WOŚPowo

Tak troszeńkę z opóźnionym zapłonem, ale ja też dołączam się WOŚPowo.
Przeca musimy sobie pomagać :)
Do nabycia poducha taka
Posiąść można ją TU

środa, 11 stycznia 2012

OSZALAŁAM

Poprostu zgłupiałam na ich punkcie.
"Walk off the Earth" - zobaczcie sami

Ja natknęłam się na nich dzięki Ani :D dziękuje

niedziela, 8 stycznia 2012

Gazetownik -> DIY

Natchnięta dziełem Haydut z forum WM postanowiłam popełnić podobne cudo.
Metoda działania bardzo prosta.
Płytę należy zanużyc we wrzątku i delikatnie dociskać.
Pod wpływem temperatury robi się ona plastyczna.
Ja wrzątek wlałam do zlewu i dawałam czadu.
Miałam dwa rodzaje płyt.
Jedne wyginały się bardzo ładnie, a drugie krzywo się wyginały i były brzydko pofałdowane.
Tu z pomocą przyszedł mój M, który wpadł na pomysł wyprasowania płyt.
Niewiele mówiąc wziął się do roboty.
Przyłożył płytę do brzegi blatu kuchennego, aby otrzymać porządane wygięcie i przez ręcznik kuchenny wyprasował jedną po drugiej.
Ja jestem nim zachwycona.
Nareszcie ogrom otrzymywanych ulotek i korespondecji nie wala się po całej kuchni. 
Dorzucam jeszcze poglądową fotkę z przykładową zawartością.
Nie wiem jak to się dzieje, ale kółka i moja kuchnia chyba wzajemnie się przyciągają :P

czwartek, 5 stycznia 2012

BANG....BANG...

BANG...BANG...
PIF...PAF
POLOWANIE.
Ech jak ja lubię ustrzelić jakieś cudeńko :D
Oto ostatnie trofea
Wielkim przypadkiem zauważyłam je w naszej biedronce.
Zakupiłam dwa komplety jeden we wzorek, drugi pasiasty.
Pasiasta jeszcze zafoliowana stoi.
Cena za komplet 3 puszek, różnej wielkości to 9,99zł więc bardzo przyjazna.
Były jeszcze puchy okrągłe, ale do mnie te prostokąty bardziej gadały :P

Strasznie podoba mi się ten wzorek, a Wam?

PS. Popołudniami bez Taty w domu radzimy sobie całkiem 
     dobrze, troszkę tęsknimy ;P
     Na szczęście od jutra długi weekend, więc nadrobimy 
     zaległości. Od poniedziałku nocki, czyli będzie z górki.

poniedziałek, 2 stycznia 2012

ŁAPU CAPU

Dziś pierwszy nasz babski dzień.
Tata wrócił do pracy po 3tygodniowym urlopie.
Wypadła mu jeszcze zmiana popołudniowa, czyli ta którą najmniej lubię.
Nasz babski dzień nie jest chyba najgorszy skoro mam czas do Was skrobnąć.
Nie myślcie sobie, że ja teraz spoczęłam na laurach i nic nie produkuje.
Nie znamy dnia ani godziny kiedy coś nas zainspiruje.
W okresie świąteczno - noworocznym sporo czasu spędza się w kuchni na gotowaniu pyszności.
Mnie właśnie tak przy tych garach natchnęło na zrobienie łapek.
Wyprodukowane łapki są multikolorowe.

Każdą zrobiłam inną, żeby nudno przy plątaniu nie było.

Rozmiarem ogromniastym nie grzeszą, bo są kwadratami o boku 16cm, ale do mikrobów zaliczyć ich też nie można. Chyba takie przeciętniaki z nich :P

Łapki składają się z dwóch warstw. Przód jest multicolorowy, tył jest w kolorze ostatniego okręgu z przodu łapki.
Poszukuję teraz dla nich nowego domku :D