piątek, 27 lipca 2012

nareszcie...

taaak nareszcie jest tak jak lubię. Ciepło lecz nie za gorąco. Jakby tego było mało to mr. G od poniedziałku ma urlop, więc korzystamy ile się da. Domyślacie się jak? nie?!???!? My po prostu działkujemy :D
(uprzedzam, że post jest dla wytrwałych ;p)









Podlewamy...
Plewimy...
Grillujemy...
po prostu jesteśmy RAZEM








Kinia pokochała huśtawkę miłością ogromną









Oczywiście w drodze powrotnej tworzymy kolejny rytualny bukiet









Czasem leniwie, czasem pracowicie....
Lenka twierdzi, że CZADOWO

















Upragniona chwila relaksu z tatusiem


















niedziela, 22 lipca 2012

wzloty i upadki

Udało się. Babiszonki zdążyły się wykurować przed kolejnym przedstawieniem. Jednak o mały włos nigdzie byśmy nie pojechali, bo Lena postanowiła dać upust swoim emocjom i frustracjom prezentując swoją bogatą gamę pisków, krzyków, wydarć i rożnych takich to wszystko okraszone było wspaniałą choreografią pełną obrotów, wymachów i podskoków z elementami kaskaderskimi (kontrolowane upadanie, rzuty w przestrzeń z finałem na łóżku, itp). Po takim występie nie mieliśmy sił jechać na spektakl, ale jakoś zebraliśmy się w sobie i wyruszyliśmy.
Niestety na spektakl się trochę spóźniliśmy, przez te Lenkowe zagrywki i tak w czwartek byliśmy na teatrzyku pt. Opowieści Wagantów. Przedstawienie to było z udziałem ludzi i lalek. Lale te były niesamowite, bo.. uwaga, uwaga... recyklingowe. Podbiły one moje serducho, Lenuśkowe chyba też. Po występie można było podejść do kukiełek, każdą zobaczyć dotknąć i zrobić sobie z nimi zdjęcie.
Poznaliśmy niedobrego skrzata o imieniu Titelitury
Komentarz Lenki: mamuś mamuś tio ten niedobli co chciał zablać dzidziusia...
a dzidziuś ten był wnuczkiem Młynarza
Młynarzowe łapki mnie rozbroiły :D
Jedyną typową kukiełką był córka młynarza, widoczna na II planie wraz z wiejską kobieciną.
Lenka z kolei zainteresowała się diabłem, który był zrobiony z miecha do podsycania ognia, dzięki czemu miał ruchome usteczka
Mnie całkowicie rozłożył na łopatki przewoźnik rzeczny
Miał wypasiony tułów ze szklanego baniaka i dredy wykończone sztucznym bluszczem, czyż nie jest czadowy??
Możliwość kontaktu z kukiełkami to strzał w 10. Wszystkie dzieciaczki szalały.
Po przedstawieniu L. zapragnęła krótkiej sesji
Wiem, że Leonita lubi wychodzić na dwór. Nie spodziewałam się, że przez ten chorowity tydzień aż tak bardzo stęskniła się za podwórkowymi szaleństwami. Zaraz po wyjściu z domu kultury Lena oszalała ze szczęścia, że nareszcie jest na dworze i nikt jej nie mówi, że ma iść do domu lub do auta. Po prostu pełnia szczęścia. Z tej okazji chyba odstawiła taniec radości, po wcześniejszym przed wyjazdowym nafochaniu nie było już śladu.
Lenka odkrywała chyba zalety bycia na świeżym powietrzu na nowo. Miała oczy i uszy otwarte jak nigdy, interesowała ją dosłownie wszystko.
Przy czym była niesamowicie grzeczna. No bo sami powiedzcie czy to normalne, żeby dziecko stało i się zastanawiało jak przejść, żeby nie zamoczyć bucików???? u  nas to ewenement, ciekawe czy się jeszcze kiedyś powtórzy.
Dzień uważam, za bardzo udany mimo Lenkowych występów. Ten przed wyjazdowy szał to pierwszy tego rodzaju ekstremalny odpał w jej życiu i mam nadzieję, że więcej takich nie będzie. Choć to chyba niemożliwe, żeby to był jeden jedyny, w takim razie niech ten następny będzie baardzo odległej przyszłości. Z perspektywy czasu uważam, że to było takie odbicie od dna, bo teraz z dnia na dzień L. coraz więcej mówi o tym co czuje, mówi co chce, co jest nie tak, zamiast odrazu się obrażać i wyć, co do tej pory było jednym z jej ulubionych zagrań w sytuacjach dla niej niezrozumiałych lub gdy coś było nie po jej myśli. Nie mam tu na myśli awantur w sklepie, bo takowych u nas praktycznie nie ma. U nas największym problemem były sytuacje gdy coś dzieję się nie po Lenkowej myśli, której co gorsza jeszcze nie wypowiedziała. Teraz zanim całkiem się rozpłacze stara się wytłumaczyć co sprawia jej przykrość, choć nie zawsze się to udaje. Czeka nas na tej płaszczyźnie jeszcze dużo pracy. Ważne, że podążamy w dobrym kierunku.
aaa zapomniałabym jeszcze Lenuśkowy skarb, czyli znalezione szyszeczki
no nie, ale się rozpisałam. 
dziękuje wytrwałym :D
teraz pędzę na kawkę i ciacho.
miłego wieczorku pełnego wzlotów, upadki sobie podarujcie :P