Ze względów logistycznych byłam zmuszona zabierać ze sobą dziewczynki idąc na zabiegi. Pod samym ośrodkiem przejmował je pędzący z pracy mr. G. My żeby było milej i przyjemniej wychodziłyśmy z domu wcześniej i
w drodze do ośrodka odwiedzałyśmy miejscowe parki. Chciałam ciut wynagrodzić babiszonkom ten mój czas totalnej niedyspozycjiW parku szaleństwa i hulanki ale i inne małe przyjemności, jak mega prowizoryczny piknik
Lenucha i kwiatki oznacza jedno produkcje bukietu, ależ ja uwielbiam te jej małe wytworki. Zmajstrowałam już nawet mini wazonik na nie ze słoiczka po przecierze pomidorowym :)))
Kinga przez ruchome mosty pędzi jak torpeda, a jeszcze niedawno bała się zrobić choćby kroczek
Ogromny grzyb drabinkowy zdobyty
i to nie w pojedynkę
pociągiem pół Polski już przejechałyśmy
Staram się korzystać ile umiem z ostatnich dni wakacji. Już za moment wrzesień i nowe przedszkole, nie będzie czasu na długie spanie i siedzenie do późna. Jak u Was czujecie już wrześniowy stresik?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz