Do niedawna budził mnie rano płacz głodnej Kinuli. Teraz jest inaczej budzą mnie głośne piski, wołanie bał bał. To Kinga ledwo otworzy oczęta woła Bazyla.
Panny zdrowieją, świrują od samego rana. Nawet śniadania człowiek spokojnie przygotować nie może.
Tańce połamańce, szaleńcze pozy, trudno się dowiedzieć co starsza chce spożyć na śniadanko, Młodsza wchłania wszystko. Oczywiście zdąży się wszystkim podzielić z Bazylem. On nie jest gorszy, też się z nią dzieli i to mnie bardziej przeraża. Te ich wspólne biesiady przy psich michach, no nie do okiełznania po prostu.Uwielbiam te nasze energetyczne poranki, tylko czemu to wskoczenie na obroty jest takie trudne? Przynajmniej dla mnie, bo dla nich to żaden problem.
Może słonko by pomogło. Czytałam, że słoneczko Was odwiedziło i ja też tak chceeeee
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz