Pierwszy prezent na dzień matki dostałam jakieś dwa tygodnie temu, była to ta poskładana przez Lenusie z Mr.G (chociaż chyba powinnam napisać, że przez Mr.G z Lenusią) cudowna zebra.
W sobotę zaś ma starsza córka poinformowała mnie, że wyjeżdża i że śpi u Babusi. Nie protestowałam. Odziałam główną zainteresowaną, no i w drogę. Humor miała fantastyczny
Zabrała swe manatki i powiedziała, że ona już pójdzie. Co tam, że my też na kawkę do mojej mamy się wybieraliśmy, nie ważne, szkoda czasu.Następnego dnia zjawiła się w "odwiedziny", wołając od progu psysłam na obiadek. Mi dostały się kwiatuchy i zielone nie zidentyfikowane pudełko. Zapytałam co to za pudełko, no i usłyszałam no mama coś ty przecież to na cycuchy.... nie wiesz? W pierwszej chwili trochę zgłupiałam, no bo na co mi pudełko do biustu :P ale jak je otwarłam, moim oczom ukazał się cudny stanik. Co najważniejsze nie okazał się za mały, bo ostatnio znalezienie stanika dla mnie to nie lada sztuka. Podczas ostatnich zakupów zapytałam, pana w H&M czy maja staniki większe niż D, pan skonsternowany wysapał A, B, C, D nie no takich dużych to my nie mamy. Mina pana bezcenna, a ja poczułam się jakby zamiast biustu miała dwa 5kg arbuzy
Po tych prezentowych ekscesach wybraliśmy się do parku. Akurat był mały festyn, więc popcorn, wata, lody ZALICZONE.
Po takim obżarstwie potrzeba było ruchu, skorzystaliśmy z siłowni na świeżym powietrzu
Lena nareszcie się odważyła się przejść równoważnię.
oczywiście Kinia nie mogła być gorsza :P
Bardzo fajne było to mamuśkowe świętowanie :)))
częściej poproszę :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz