Dziewczyny wyszły na zdrowotną prostą, ja jeszcze pozostaję w choróbskowym światku. Lena już jutro jedzie na pierwszą przedszkolna wycieczkę, wow. Kinia dzielnie śmiga w majteczkach, a nocne zakładanie pampka oprotestowuje, niestety rano pampek jest mokry, choć coraz mniej w nim jest. Jakby tak jeszcze Fruzia załapała o co chodzi z sikaniem na dworze to byłoby cudownie. Niestety jest uparta, jak to na babę przystało :P Możemy z nią chodzić i chodzić na dworze zrobi siku (dostaje wtedy smakołyk w nagrodę, jest głaskana i wychwalana pod niebiosa), tylko cóż z tego skoro wróci do domu i znów nasika. Najbardziej dziwi mnie to że potrafi nasikać lub walnąć z grubej rury zaraz przy swym posłaniu. Próbowałam z gazetami, ale ja gryzie i rozwleka, może coś z nimi robiłąm źle? Gdy nasika mówię jej że jest brzydkim psem, że zrobiła FE (to nawet Kinga jej powtarza: FE BAM)ona przeważnie nic sobie z tego nie robi. Zamelinuje się i patrzy tymi swoimi ślepiami.
Tak więc w ostatnim czasie moja najlepsza przyjaciółka to szmata. To z nią spędzam najwięcej czasu. Podłogę w całym mieszkaniu myje chyba z 3 razy dziennie, żeby Fruziny zapach nie wabił. Oprócz tego po każdym wypadku. Brakuje mi już pomysłów jakby tu ją naprowadzić na właściwą drogę z tym siurkaniem. Gdyby choć wybrała sobie jedno miejsce, to nie.
Ech uparta baba i tyle.
Jak Wy przeszliście naukę czystości u Waszych psiaków? Za wszelkie rady w siurkowych sprawach będę wdzięczna aż po grób.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz