Cukinie na naszej działce urosły bardzo liche. Mr. G je przyniósł i jakoś tak wyszło, że trochę poleżały. Szkoda było mi wyrzucić, bo to nasze pierwsze cukinie, ale co z robić z takimi egzemplarzami, które wyglądają jak ciut przerośnięte ogórki? Wymodziłam zrobię krem z cukinii. Namęczyłam się, żeby poobierać te podeschnięte maleństwa. Dostałam weny i ostatecznie do gara wrzuciłam
● cukinie
● marchew,
● pietruszkę,
● cebule,
● czosnek dla zdrowotności
● jakiś kalafior się znalazł
● kostka rosołowa
● trochę ulubionych ziół
Mr. G. patrzył na moje wybryki dziwnym wzrokiem i spytał co ja znów kombinuje. Ja wykombinowałam zupę, hmm no właśnie tylko jaką zupę, bo do kremu z cukinii to miało się nijak. Wtedy przypomniała mi się nazwa zupy, której używał mój drużynowy na obozie harcerskim zupa "na winie". Nie ma ona w sobie ani kropli wina, za to jest wszystko co się pod rękę nawinie :)
Krem wyszedł idealny. Dziewczynkom podałam z grzankami. Seniorom rodu dołożyłam śmietanowy kleks.
Na jesienne chłody jest obłędna. Chyba jutro zajrzę na cukiniowe pole Wielkiego Wuja.
Pozostając w jedzonkowym klimacie:
- Lenuś co było w przedszkolu na obiad?
- Był placuszek ziemniaczki i kapusta. Kapustę zostawiłam.
Mr. G bardzo zaintrygowany tym cóż to za placki podają w przedszkolu z ziemniakami i kapustą spojrzał na jadłospis. Okazało się, że ów placuszek to kotlet schabowy :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz